Za oknem szaro, smutno
i ponuro...Wbrew naturze jednak postanawiam dzisiaj nie pisać o
niczym smutnym. Ostatnim moim postem doprowadziłam wiele osób do
łez, choć nie to było moim zamiarem. Przy okazji dowiedziałam
się, ilu jest ludzi, którzy podobnie czują, myślą czy mają
całkiem podobne doświadczenia jak ja. To naprawdę bardzo
krzepiące!!!
Na blogach obecnie
królują ogórki. I nic dziwnego, bo w tym roku jest ich co
niemiara. Ja również robię przetwory dla nas - domowników i
babaludowych agro-gości. Mam już 50 słoików ogórków z
musztardą, w curry, po żydowsku i tych kiszonych. Ogórków już
szczerze nienawidzę i zastanawiam się, co zrobić z kolejna stertą,
którą właśnie przytargałam z ogrodu do kuchni. Ogórki, ogórasy
i te małe ogóreczki prześladują mnie we śnie i na jawie,
krzyczą i wołają do mnie, śmieją mi się w twarz. Przypominają
o sobie w najmniej odpowiednich momentach. Wbijają mnie w poczucie
winy odnośnie kolejnych niespełnionych wobec nich obowiązków.
Ogórki to obecnie mój prześladowca i wróg nr 1! Nie cierpię was,
paskudne ogórasy!!
Zostawiając ten
przebrzydły temat wracam do naszego babaludowego świata zwierząt.
Mały koziołek Mo już
trochę podrósł, chociaż wciąż wydaje mi się słaby. Mama Hilda
ma mało mleka i nadal musimy ją przytrzymywać, żeby pozwoliła mu
podejść do siebie. Zastanawiamy się, czy nie dokarmiać go
butelką, chociaż zauważyliśmy, że już sobie podskubuje trawkę
i inne tym podobne, nie wyłączając moich spodni tudzież zamka od
kurtki. Na głowie wyrosły mu czarne różki z piekła rodem i
pociera nimi o drewno. Dopiero teraz widać, że wdał się w
tatusia.
Nasze owieczki
pogodziły się ze stratą Bossego. Dzień po jego odejściu biegały
po zagrodzie i beczały. Wierzcie mi lub nie, ale zachowywały się
niespokojnie. Wyraźnie brakowało im kogoś ze stada, chociaż Bosse
ostatnimi czasy tylko pomieszkiwał obok nich.
Obserwując zwierzęta
na co dzień człowiek wciąż się czegoś uczy. Wystarczy tylko
odpowiednio na nie patrzeć. Mnie moje zwierzaki zadziwiają i
zachwycają każdego dnia. I kiedy już wydawałoby się, że
człowiek osiągnął najwyższy stopień hodowlanofarmerskiego
wtajemniczenia i nic go już nie zaskoczy, pojawia się nagle nowe
doświadczenie. Wczoraj trochę się spóźniliśmy z zaganianiem
naszych kózek do zagród i kiedy wyszłam do nich było już późno.
Szybko zorientowałam się, że brakuje jednej z nich, Neli.
Rozejrzałam się po łące i nic. Wołałam, szukałam jej w
ogrodzie i u sąsiadów na podwórzu. Zrobiłam szybką rundkę wokół
drzew, ale słuch po niej zaginął. Zostało pole kukurydzy, które
przemierzyłam chyba w tempie dobrej wyścigówki, ale i tam Neli
ani śladu. W przypływie rozpaczy spocona, z czerwonymi od płaczu
oczyma i wariactwem wypisanym na twarzy wybiegłam jeszcze na drogę,
spodziewając się najgorszego. Aż tu nagle... słyszę cichutkie
beczenie, dobiegające ze stodoły. Wyobraźcie sobie, że to mądre
zwierzę zerwało się z linki i samo przyszło grzecznie do swojej
zagrody. Czekało pokornie na resztę towarzystwa w środku. Tym
bardziej to zaskakujące, że Nela to taki niepokorny duch i
przekorna bestia. Prędzej bym się spodziewała, że poszła
zwiedzać świat i obżerać sąsiadom drzewka owocowe niż że
zastanę ją tam, gdzie o tej porze być powinna. A jednak...
Nie mogę się oprzeć,
żeby nie umieścić tutaj kolejnych zdjęć naszego uroczego
trzyletniego gościa, który tak dzielnie dokarmiał ostatnio na
przemian owce z kozami. Po dłuższych oględzinach domu i zagród
dla zwierząt postanowił na przekór swoim rodzicom zamieszkać z
nami na stałe:-), upewniając się jeszcze tylko na koniec, ile mamy
pokoi i łazienek oraz rzecz jasna, czy jesteśmy prawdziwymi
farmerami ;-)) Taki to zapobiegliwy i roztropny chłopczyk!
I jeszcze na koniec
dzień z życia zwierząt.
Poranna toaleta
Śniadanie na trawie
Uciechy i zabawy
Obiad
Poobiednia sjesta
Żarty i rozmowy z
sąsiadami
Podwieczorek
Sianoterapia
Kolacja
Wspólne oglądanie
telewizji
Wieczorny spacerek
Jeszcze raz małe co
nieco
I wreszcie zasłużony
odpoczynek
Zauważyliście, czego
brakuje w ich planie dnia? Pracy! A jednak jeszcze dużo musimy się
nauczyć od zwierząt;-))
Wasza zapracowana
BabaLuda z pozdrowieniami znad sterty ogórków (brrrr!!!).
U mnie też ogórkowo :))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w następnym roku będzie nieurodzaj na ogórki;-)Pozdrawiam
UsuńTych ogórków ani tej roboty to nie zazdroszczę ,
OdpowiedzUsuńże też akurat latem jest tyle tych przetworów do roboty.
Pozdrawiam Ilona
Przetwory domowej roboty smakują przepysznie, zwłaszcza zimą, ale dlaczego latem, wtedy kiedy mamy najwięcej pracy, trzeba je zaprawiać???!!!!
UsuńTak sobie myślimy o Hildzie i małym koziołku,dosyć późne wykoźlenie i rozdojenie jej na tej już jesiennej trawie to nie łatwa sprawa. Jesteśmy pewni że gdybyś zamiast owsa na jakiś tydzień-dwa zmieniła jej na mięszankę pełnoporcjową n.p. KROWA 18 o zbilansowanym białku na poziomie 16-18% i dodatkach mineralnych i witaminowych wzmagających produkcję mleka(cena worka 25kg 30-35zł) kozisko jeszcze by się rozkręciło i dało koźlakowi i Wam mleczzko .
OdpowiedzUsuńŻyczymy ogórowych sukcesów :)))
Pozdrawiamy :)
Dziękuję za poradę :-))Jutro pojedziemy kupić tę mieszankę. Przed chwilą znów karmiliśmy małego, tzn.trzymaliśmy mamę. Niestety, mleka ma tak mało, że chyba w ogóle się nie napił. Zaczynam się już martwić nie na żarty.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Zgadzam się z Tobą,że ogórki w tym roku wyjątkowo obrodziły, żeby tego było mało to jeszcze sobie dokupiłam 20 kg pomidorów i wczoraj wieczorem postanowiłam wszystkie przerobić. Zmiksowałam je (bez skóry) razem z bazylią za gęsty sok i zamknęłam w słoikach:)) Powiedziałam sobie,że już dosyc tych zapraw ale dzisiaj odpoczęłam trochę i juz kombinuję co by tu znowu przerobić...chyba leczo zrobię na zimę. O zwierzętach tak ładnie piszesz,że czytam zawsze z takim zainteresowaniem jak książkę:)) Jestem pod wrażeniem jakie są cwane i mądre:))
OdpowiedzUsuńZwierzaki kocham i lubię je obserwować, a co za tym idzie mówić i pisać o nich. Mój mąż twierdzi, że lepiej piszę niż mówię, ale to dlatego, że jestem straszną gadułą i on wtedy ma tzw. święty spokój;-))
UsuńA co do zapraw to już sama nie wiem, kiedy one się skończą...
Pozdrawiam serdecznie
Ogórkowy temat u siebie mam za sobą:)Co do zwierzaków też lubię je obserwować, siadam patrze i wyciszam się całkowicie taka zwierzakoterapia:)Koziołek prześliczny trzymam kciuki aby Hilda go wykarmiła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję. Myślę, że najgorsze mamy za sobą. W razie czego pozostanie butelka.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Obserwując zwierzęta możemy dużo się nauczyć.Od kiedy mieszkam w lesie z moim inwenarzem świat stał się piękniejszy,dla niektórych jestem dziwakiem a jeszcze inni pukają sie w czoło.Dopiero jak widzą jak zachowują się zwierzaki u mnie to sa bardzo zdziwieni.Nikogo nie muszę szukać wystarczy,że zawołam na podwórku np.obiad...i wszyscy już są przty miskach.Kózki obojętnie gdzie by poszły na wołanie po imieniu przychodzą same do zagrody a kurki to z ręki mi jedzą.Zawsze wszystkim powtarzam -mieszkamy w lesie i musimy żyć w zgodzie.Co do Twojej kózki karmiącej tez tak miałam,dokarmiałam butelką bo okazało się że maleństwo ma słaby odruch ssania.Może też być że kózka ma zapalenie wymienia i ssanie sprawia jej ból,Sprawdż koniecznie czy wymię nie jest twarde,wyrażnie czuje się takie zgrubienia.(nie w strzykach) tylko wyżej.Są na to zastrzyki (u weta) i sama je robisz -tylko nie możesz tego mleka pić a maleństwo może.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i super komentarze.
Serdecznie pozdrawia
To nie nasz pierwszy malec z takimi problemami.Po raz pierwszy jednak matka ucieka od dziecka, kiedy ten próbuje ssać. Zapalenia wymienia nie ma na pewno. Problem ten jest nam doskonale znany, przerabialiśmy go juz niestety kilka razy. Jedna z naszych kózek barwnych uszlachetnionych ma zrosty do teraz .Odruch ssania sprawdzamy zaraz po urodzeniu i on ssie tak, że początkowo myśleliśmy, że dlatego matka od niego ucieka(ząbki ma ostre jak rekin), a zastrzyki dajemy od dawna, w końcu 10 lat mamy hotel i naprawdę pokaźny zwierzyniec. Dziś kupiliśmy paszę(po raz pierwszy, zawsze się przed nią wzbranialiśmy).Mama Hilda zjadła, będziemy podawac i czekać na efekty. Co do zdjęć dziękuję (Twoje sa piękne), ale wiem, że pozostawiaja wiele do życzenia. Nasz aparat (niestety cyfrowy) ma swoje ograniczenia. Może kiedyś zapracujemy na lustrzankę:-(( Pozdrawiam cieplutko Iza i zwierzyniec
OdpowiedzUsuńLedwie siedzę przy komputerze, oczy mi się zamykają a choroba bardzo mi doskwiera na moich chorych stawach ale mimo tego złego samopoczucia nie mogłam Nie przeczytać twojego posta. Zaglądam tu do ciebie jakbym czytała o sobie. Sterta ogórków ojj tak też już ich nie cierpię nawet mi już nie smakują z radioczułością odnoszę do piwnicy kolejne słoiki mając nadzieję że na ogrodzie już nie znajdę kolejnych ... a tu zong kolejne wiadro 25 l brrrrrrrrrr
OdpowiedzUsuńod zwierząt można wiele się nauczyć, wczoraj ledwie doczłapałam do kóz zawsze jak po nie idę na pastwisko beczą żałośnie pełne pretensji, wczoraj stały i patrzyły na mnie tak jakby wiedziały że ledwie doszłam.Zawsze się przepychają która pierwsza wczoraj spokojnie szły za mną jak nigdy, czuły że źle się czuję... Gdy doiłam lizały mnie po oczach takie kochane są pełne uczuć wdzięczności. Mało który człowiek umie dać tyle miłości jak te nasze kochane zwierzaki... Co do problemu kózki to uważam tak jak Helszka może mieć stan zapalny na prawdę bez powodu koza nie zachowuje się tak wobec potomstwa. Trzymam kciuki
Naprawdę nie wygląda to na stan zapalny. Jesteśmy na tym punkcie wyczuleni, bo walczyliśmy długo z tym problemem, zwlaszcza u jednej z naszych kóz.Dla pewności pokażę to dzisiaj weterynarzowi, skoro i tak przyjeżdża do naszej domowo-hotelowej bandy.Mały póki co oprócz mleka wcina też liście kukurydzy i napiera rogami na wszystko co się da, więc chyba sił mu przybywa nie ubywa :-))Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Ogórki możesz juz sobie odpuścić.Ja też tak zrobiłam.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPierwsza partia ogórków już w słojach:-))) Ale i tak nie narzekam na brak kuchennych zajęć... Moje zwierzaki dziś poddenerwowane, bo dookoła żniwa i hałas przeokropny. Sama nie słyszę własnych myśli!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Asia
PS. Fajny artykuł w Werandzie C czytałam:-)))) Kiedy był robiony?
Pa. A.
U nas dziś spokojnie. Ogórków nawet nie chce mi się zbierać.Jeszcze nie wymyśliłam, co zrobię z następną partią ( ale na pewno nie będę już ich zaprawiać).Fajnie, że artykuł się podobał, ale to zasługa Karoliny i Michaliny.To było prawie rok temu. Dużo się od tego czasu zmieniło. Remontowaliśmy stodołę, budowaliśmy zagrody, piec chlebowy,kuchnię z fajerkami, wiejski plac zabaw dla dzieci, obok z Nawry przyjechała do nas drewniana BabaLuda, przybywały zwierzaki i tak powstało Wiejskie Gospodarstwo Edukacyjne BabaLuda :-))...Ale się rozgadałam...wcześniej pisałam, że jestem gadułą :-)Pozdrawiam Iza
OdpowiedzUsuńIzo sprawdź dla pewności to wymię moja Mela miała 2 tygodnie zapalenie bez kompletnie żadnych objawów, jak to wet stwierdził utajnione. Warto sprawdzić. Ogórki zrób sobie z curry coś pysznego :) jak chcesz podam ci przepis na ogórki w sosie pomidorowym jest na moim blogu . Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJuż po wizycie. Wszystko w porządku...Mleka Hildzia też miała dzisiaj jakby więcej...Pewnie przestraszyła się wizyty weterynarza;-) Ogórki z curry już mam, ale o takich w sosie pomidorowym nie słyszałam. Może jednak skuszę się na kolejne słoiki???
OdpowiedzUsuńhttp://powr-t.blogspot.com/2012/07/ciezka-praca-sie-opaca.html Polecam :)
UsuńW mojej familii ogórki nie cieszą się wielka estymą więc robię tylko symboliczne ilości. Za to konfitur i dżemów zdecydowanie dużo. Nie jestem więc zapracowana wielce w sezonie ogórkowym. Jesienią za to będę, bo przerabiam dużo dyni. Dynia jest u nas podstawowym produktem żywnościowym jesienią i zimą. Mąż jest wielkim pożeraczem dyń w każdej postaci.
OdpowiedzUsuńA o zwierzętach to też mogłabym opowiadać wciąż i wciąż. Czasem muszę się trochę hamować w towarzystwie, bo nie jest to temat aż tak bardzo interesujący dla prowadzących życie "bezzwierzęce". Pozdrawiam Cię serdecznie
My z kolei dyń nie jadamy dużo, ale na pewno masz jakieś ciekawe przepisy na przetwory z dyni. Z chęcią bym skorzystała. A z tymi tematami zwierzęcymi masz rację. Cieszę się, że na blogu mogę pisać o zwierzętach, ile tylko chcę. Wiąże się to zresztą nierozerwalnie z naszą pracą, z tym co robimy. Co najwyżej ci niezainteresowani nie będa tu zaglądać i już. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAha! Oglądałam zdjęcia z warsztatów. Pięknie. Zazdroszczę umiejętności tkackich i przędzalniczych. U nas wszystko jest, owce, wełna, kołowrotek, tylko brakuje nauczyciela.
No to muszę Was odwiedzić. Albo Ty odwiedź mnie. Chętnie bym Cię nauczyła, ale nie mam jak się wyrwać. A gdzie widziałaś zdjęcia? Na blogu nie ma. Pozdrawiam
UsuńSzukałam, podpatrywałam ;-)) Gdzies na stronie Doliny Baryczy, chyba jakiejś tamtejszej LGD.Fajnie to wszystko wygląda, ładnie tam u Ciebie. Pewnie, że z chęcią bym się wybrała, ale mam ten sam problem, co Ty-brak czasu.Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńA ja na przekór Twojemu wpisowi Babaludo o przepisy proszę " z musztardą, w curry, po żydowsku i tych kiszonych.'No może kiszone wiem jak zrobić:)ale szczególnie te po żydowsku mnie ciekawią.O przepisy bardzo proszę...Ja wręcz przeciwnie jak Ty jak nie bardzo się garnęłam do tych ogórków to teraz chętnie wypróbuje coś nowego..Pozdrawiam ciepło.Iwona
OdpowiedzUsuńNie ma problemu. Prześlę na maila :-))
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia i super blog serdecznie pozdrawiam.dodam do obserwacji.
OdpowiedzUsuńDzień dobry
Ślę Ci uśmiech szczery wraz z powiewem lata...
Życzę Tobie miłości od całego świata ...
UŚMIECHAM SIĘ DO CIEBIE
TAK CO DZIEŃ WITAM CIĘ
BĄDZ ZDRÓW,JUTRO WPADNE ZNÓW
BUZIACZKI